środa, 29 lipca 2015

4. recenzja: "Fangirl" - Rainbow Rowell

Znacie te piękne uczucie, gdy człowiek nastawia się nad doskonałą lekturę i... taką dostaje?

Cath do tej pory pragnęła jedynie spokoju i możliwości zagłębiania się w jej ukochany świat Magów. Jednak, gdy jej bliźniaczka zapisała się do college'u w sąsiedniej miejscowości, ta poszła jej śladem - przecież gdzie Wren, tam i Cath.
Jednak siostra pragnąca w pełni zaznać się z "kampusową codziennością" zostawiła Cath samą.
Z obcymi ludźmi!

Ubóstwiam każdą postać pani Rowell. Są pełne, niewyidealizowane, autentyczne.
Cath, główna bohaterka, zakochana w książkach, zakręcona na punkcie jej ukochanej serii. Introwertyczka, krucha i zamknięta w świecie swoich marzeń budująca wokół siebie mur.
Większość z nas potrafiłoby zidentyfikować się w jakimś stopniu z tą postacią.

Levi, wiecznie uśmiechnięty, rozdający swoją radość każdemu napotkanemu człowiekowi. Wiecznie rozbiegany i zbyt lekką ręką traktujący niektóre zobowiązania.
Regan, agresywna, pewna siebie. Jednak to ona podała rękę Cath. Ona ją wspiera i to ona jest kotwicą trzymającą dziewczynę w świecie rzeczywistym.
A odurzona wolnością Wren, która zatraca się w "studenckim życiu", może nie jest pozytywną postacią, ale jest człowiekiem. Niech pierwszy rzuci kamień ten kto nie ma na sumieniu żadnego błędu młodocianego szaleństwa.
Nawet postacie drugoplanowe są dopracowane, prawdziwe. Mają swój charakter i swój punkt w świecie Cath.

Bardzo podobało mi się wykreowanie podejścia dziewczyny do swoich rodzinnych problemów. Spokój Cath zwrócił moją uwagę. Nie krzyczy, nie pomstuje na los. To dla niej po prostu codzienność, jej życie.

Książka nie byłaby tym, czym jest, gdyby nie Cath ze swoją fascynacją. 

Każdy na pewno spotkał na swojej drodze książkę dla której stracił serce i rozum. Pochłonęła każdy aspekt jego egzystencji, obserwował świat poprzez pryzmat wykreowanej rzeczywistości. No i nie potrafił bez niej żyć nawet gdy przeczytał już ostatnie zdanie ostatniej strony w ostatniej książce. 
W sytuacji gdy seria mówi "stop", a serce woła więcej, pogrążamy się w odmętach średniej jakości fan fickow. No i po milionach "Marry Sue" (kojarzycie tą Hermionę która przestaje się uczyć, zaczyna buntować i nosić mini... yh), a po następnej kupie płytkich historii miłosnych już wiemy, że to tylko my damy radę napisać historię, nie gubiąc po drodze oryginału.
Będąc jedną z Fangirl, jakże bym mogła nie pokochać Cath całym swoim serduszkiem?


Może po prostu kocham styl i język autorki. Kolejny raz mnie urzekła i zaczarowała. Tak subtelnie, że nawet nie zauważyłam gdy byłam już cała wypełniona jej słowami. A te są miękkie jak puch, otuliły mnie i pragnęłam się nimi otaczać do ostatniej strony.

Perełka, moje jasne światełko wśród literatury młodzieżowej. Ta książka mnie w sobie rozkochała, była jak cieplutka czekolada z dodatkiem imbiru i cynamonu.

Jak piernikowe latte!


-------------------------



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

4 komentarze:

  1. Czytałam Eleonorę i Parka i odpłynęłam w przeszłość, marzenia, miłość :) Fangirl też z przyjemnością przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na półce "Eleonorę i Parka", za którą to książkę muszę się w końcu zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też chcę, ja też chcę! Muszę ją w końcu dorwać i przeczytać, bo inaczej zwariuję od tych wszystkich zachęcających recenzji! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie lubię tej książki.Przeciętna,nie do zapamiętania i zwyczajna.Plus to styl pisania autorki.Czyta się tę pozycję bardzo szybko! :)
    Pozdrawiam cieplutko!
    http://olalive-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń